czas
Witam serdecznie wszystkich szaleńców budowlańców:-)
Trzeba być chorym psychicznie (nie obrażając chorych psychicznie ludzi), żeby porwać się na budowanie czegokolwiek. Może inaczej. Trzeba być skretyniałą kostuchą, żeby liczyć na cud zbudowania czegokolwiek bez większego wkładu osobistego i psychicznego. W moim przypadku taki cud nie nastąpił. Jeżeli ktoś niezorientowany w temacie natknie się na te słowa- niech bierze do uszu - uciekaj człeku od budowy! W podskokach! A jak nieokreślona siła rozkazuje ci wziąć łopatę i działać... to weź ołówek, kartkę, głęboki oddech i wszystko zaplanuj. Podobno można. Podobno niektórzy tak robią. Podobno ktoś ma wybrane panele przed wbiciem pierwszej łopaty w upragnioną własną ziemię. Ukłony wielkie dla tych wielkich ludzi. Bo człek skretyniały, z rodziną u boku, z pracą zawodową z tyłu, z nieogarniętym mózgiem i pragnieniami, może sobie....nie wiem co - wybudować salkę izolacyjną w rozklekotanej wyobraźni, która głeboko gdzieś ma (wyobraźnia, nie salka)dobór kolorów, stylów i marzeń o pięknym domku ze snów.
Hm. Boję się jednego - momentu, kiedy zajarzę, że wszystko można było zrobić zupełnie inaczej. Wiem, że taka chwila nadejdzie. Ale co mogę zrobić?
Mieć w d.... to wszystko.
Muszę przeprowadzić się jak najszybciej, bo już mi oko lata ;-)
Więc nie przeciągając:
To pokój rekreacyjny. Widać schodek, jeszcze bez fugi. Pokój będzie cały biały.
To kosmiczne urządzenie to rekuperacja. W sumie nie kojarzę, czy już działa :-D
To odkurzacz centralny, działa świetnie. Małżonek zakupił separator i wciągnął kominkowe badziewie, że hoho:-)
To płytki w kuchni, bodajże celtis nugat.
To ciąg dalszy rekreacyjnego. Widać stanowisko naukowe męża. Widać też puszki. Ciekawe czego się uczy łotr jeden....
tu zniecierpliwiona najmłodsza uczestniczka przygody budowlano-wykończeniowej ....
tu jadalnia-celtis dust
a tu, żeby nie było nudno od celtisów, celtis nugat:-) to korytarz na górze.
to koniec kuchni a początek jadalni:
to rekreacja; bardzo lubię ten pokój, stąd tyle zdjęć:-)
to korytarz na górze, płytki w łazience, tej pstrokatej, mówią dzień dobry i robią gili gili płytkom na korytarzu.....
oxezepam to będzie za mało, stanowczo za mało....
a to kochani gabinet, pokój biblioteczny, pokój gościnny, co, kto woli:
podobno fuga będzie czerwona:-D
a to nieudana fotka nocna.... źle ze mną, bo jak usłyszałam, że płytki leżą w jadalni, to dres na piżamę i nura w furę, gaz do dechy, dobrze, że mrozu nie ma, bo woda w uszach nie zdążyła wyparować.....
a to hm, końcówka wentylacji, w stryszku:-)
jeszcze jeden rzut oka na nocne łowy fotograficzne, myślę, że w ciągu dnia jest lepiej:-) ale kto by tam za dnia łaził po chałupie....
a i przedstawiam wam nasze pierwsze tarasowe kwiaty- rzepakowe samosiejki- dla mnie urocze:-D
no to wsio na dziś, kawa zimna a i perspektywa jutrzejszego wyjazdu do Ikei przyprawia o mdłości....przed budową radość w oczach na widok wszystkich pierdół, które kupimy, jak już będziemy mieli, gdzie je wstawiać....a dziś strach w sercu, że dwóch typów zlewów nie mogli wyprodukować, no ile stresu mniej by było.....
pozdrawiam, mimo wszystko, słonecznie!