c.d. urządzania się...
Już nie liczę ile dni mieszkamy na swoim. To chyba znak, że jest nam dobrze.
Już nie krzyczę jak wariatka. No może jedynie jak wariatka na lekach:-) Jest dobrze.
Dziś przyjechali panowie do domu. Założyłam, że do zmiany i ustawienia anteny. Prowadzę panów na piętro, otwieram balkon i pokazuję, gdzie mają wejść po schodkach do komina. Jeden pan wyszedł na balkon, zajrzał na dach i mówi: my mamy tam wejść? Ja odpowiadam, że tak, powtarzam, że są schodki i łatwo się tam dostać. Pan ponownie pyta czy tam mają wejść. Zirytowałam się lekko i mówię: a jak pan zmieni antenę? A pan na to: ale my przyjechaliśmy zrobić wymiar na meble:-) wesoło było:-) Pan od anteny przyjechał dwie godziny później i nikt mu nie kazał mierzyć mebli:-)
Mieszka się dobrze. Zachody słońca zniewalające. Popatrzeć można na nie jedynie z sypialni, bo nasz małżeński mózg organizacyjny zawalił teren przytarasowy drewnem wszelakiego gatunku i niestety zachody są niewidoczne.... :-)
Więcej zdjęć wkrótce:-) pozdrawiam